3 kwietnia 2014

Wielka Ucieczka przed Buką

Przychodzą takie momenty, niespodziewane i wrogie, w których czuję się Muminkiem. Daję stówę, że nie ja jedyna, jest nas mnóstwo. Cwaniaczę, bo to tylko wirtualne bleblanie, realnie szkoda by było osłabić swój budżet z powodu tych hipopotamopodobnych stworków. Ściślej mam na myśli Muminka w jednej, konkretnej sytuacji. Muminek spieprzający przed Buką. Niewielu bajek naoglądałam się w dzieciństwie, niech rodziców dunder świśnie, mimo to, krainę tych wielkogębnych istot pamiętam całkiem nieźle. 




Ich postrach, granatowe dziwadło, o nieokreślonych kształtach, zgryzie, jakby właśnie dostało porządnie piąchą, do tej pory wiruje w mojej głowie, wzbudzając niepokój, lęk, chęć ucieczki. Nie określę czym jest moja obecna Buka. Nie, nie miewam omamów, nie widuję żadnych potworów, nic mnie jeszcze nie uciska pod czupryną, ale ok, tomografię rozważę, tak czy siak. Owa Buka jest czymś innym. Może natłokiem myśli, potrzeb, planów, czy obowiązków. Może zgniatającą nas uczelnią, czasem. Może chorą ambicją i ciągłym uczuciem niedosytu, niezadowolenia, że jednak coś mogło pójść lepiej. A może zwyczajnie deszczem na dworze, tęsknotą za ludźmi będącymi daleko, pragnieniem lata i wakacji. Gdy widzę, że pełznie do mnie, ogarnia mnie przerażenie. Cholernie ciężko Bukę zdefiniować. W każdym razie, na pewno w Waszej codzienności też się takowa wykreowała. 



Wstajecie rano, nieżywi zaparzacie sobie herbatę, siadacie przy stole i patrzycie beznamiętnie w ścianę. Czujecie, że coś, gdzieś ostatnio zatraciliście. Wszystko robione w pędzie, szablonowo, a nawet jeśli nie, mimo urozmaiceń, odczuwacie życiowy dyskomfort. Czy to przez zmęczenie, czy przez wkradającą się rutynę, czy najzwyczajniej mieliście gorsze dni. Zaspaliście na egzamin, a gdy wstaliście i poszliście do sklepu po papier toaletowy, bo się cholerny skończył, akurat teraz, ukradziono Wam portfel. Pusty, bo pusty, ale nowe dokumenty z nieba nie spadną, a urzędy i banki, to nie puby, na ich myśl nie bije od Was entuzjazmem. Nadzieję mam ogromną, że takowe bukowe chwile zdarzają się jak najrzadziej. Dążę do tego, a wlekę się na około jak zwykle, że choćby się waliło, paliło, apokalipsa, trzecia wojna, śmiertelny deszcz meteorytów, to włączcie sobie czasem pauzę. Akcja w telewizorze się zastopuje, a Wy tuż przed spotkaniem z Buką, wyskoczycie przez ekran do innego świata. Poczucie, że grunt się pod Wami rozchodzi, jest świetnym pretekstem do ucieczki, nawet w czasie, gdy uciekać się nie powinno. Hej, nie myślcie sobie jednak, że zachęcam wszystkich do zwiania na Karaiby tuż przed czerwcową sesją. Nie w tym sęk, chodzi o właściwą hierarchię, a nasze wewnętrzne zdrowie, samopoczucie, mentalna sfera jest nadrzędna.

Jakakolwiek forma umknięcia od nieco cięższej niż dotąd codzienności jest wielce pożądana. Trudno zdać sobie sprawę, jak wspaniałe właściwości ma takie chwilowe odcięcie się od rzeczywistości. Jest to możliwość do poukładania sobie w szufladkach pod czapką, do odpoczęcia, naładowania akumulatorka, spojrzenia na całość z innej perspektywy. Jest mnóstwo opcji na czmychnięcie stąd. Niekoniecznie musi to być wyprawa poza miasto, kraj, kontynent, choć oczywiście takowe eskapady są najpiękniejszą sprawą pod słońcem. Nierzadko azylem dla nas może stać się długi spacer po spokojniejszej okolicy, czy wczytanie się na dobre kilka godzin w interesującą literaturę, nie mówiąc już o sportowych wyczynach, trening rugby albo jogging na plaży. Sposobów na tymczasową izolację jest niezliczenie wiele, warto podejść do tego indywidualnie i spieprzyć przed Buką najskuteczniejszą dla siebie drogą. Kopnąć ją w tyłek, wystawić środkowego palca i umknąć w siną dal. Po powrocie stwór będzie rozszarpany na kawałki, co nie znaczy, że się nigdy nie odzyska sił do nękania nas. Na szczęście pracujemy nad niezawodnym antidotum. 



Jestem, kurde, Muminkiem do potęgi. Zachwycam się światem, czerpię dużo radości z małych przyjemności, choć kamieni i muszelek nie zbieram. Łatwowierna i entuzjastyczna. Jednak raz na jakiś czas gubię się, przytłaczają mnie rozmaitości codzienności, przychodzi Buka. Wówczas organizuję sobie Wielką Ucieczkę. Czy to z herbatą o smaku mango i ulubioną lekturą, czy na zajęciach zumby, czy poprzez wizyty u przyjaciół w innej części kraju, czy też poprzez czmychnięcie do taty do Skandynawii. Te ostatnie ukoiło mnie w tym tygodniu wyjątkowo, przed fioletowym dziwadłem uciekłam bardzo sprytnie. Slalomy między fiordami z dwunożnymi i czworonożnymi kompanami, grillowanie krewetek na cudownym powietrzu, buszowanie po salonach w poszukiwaniu ulubionych marek- działanie gwarantowane. Każdy z nas w pewnym momencie potrzebuje poddać się temu magicznemu działaniu. Nie bójcie się cholernej Buki, panikując bezczynnie, działajcie. Uciekajcie, zwiewajcie, pryśnijcie, dajcie nogi, ulotnijcie się. Ale tylko na chwilę. I wróćcie!