Wsiadając dwa tygodnie temu na pokład Airbusa a320 byłam
pewna, że nadchodzących kilkadziesiąt godzin staną się dla mnie inspiracją do
rozważań na temat istoty monarchii, sprawnego metra czy zakupów w Primarku (ehe), a
tymczasem najważniejszy wniosek wypływający z mojej krótkiej podróży nawet w
minimalnym stopniu nie nawiązuje do tych kwestii. Kontynuując swoje rozważania
także po powrocie stawiam sobie dziś pytanie: gdzie kończy się poczucie humoru, a zaczyna hejterstwo?
Rolowanie w wykonaniu Nataszy |
W myślach pytałam o to już nie raz i nie miało to związku z egzotycznymi podróżami na wyspy brytyjskie. Codziennie na fejsbukowej ścianie pojawia mi się mnóstwo memów, śmiesznych filmów, linków do artykułów, część z nich udostępniają moi znajomi, część różnego typu fanpage. Przeważnie wszystkie te żarty odnoszą się do polskiego szółbiznesiku i mają charakter typowo prześmiewczy – a to Natasza polizała umywalkę, a to ChodaKOŃska znowu udostępniła jakiś sekciarski post na swojej tablicy. Znakomitą dawkę humoru dostarcza pudelek – i to nie ze względu na swoje zgryźliwe artykuły o celebrytach, ale z uwagi na komentarze internatów, którzy nie pozostawiają na bohaterach wpisów suchej nitki. Dla mnie te wszystkie memy, plotki i przede wszystkim wypowiedzi komentujących są dzienną dawką humoru i się z tym nie kryję, ba, nie raz kliknę nawet „Lubię to” pod wyjątkowo zabawnym komentarzem, aby wyrazić swoją wdzięczność na chwilę uśmiechu. Czy to czyni ze mnie hejtera?
Magda Gessler, gwiazda setki memów, szczególnie zasłynęła duetem z Taylor Swift (film poniżej) |
Punktem wyjścia do tych rozważań była właśnie wizyta w
Londynie. Nie wiem, jak Polaków odbierają przyjeżdżający do naszej Ojczyzny
turyści, ale moje wrażenia nt. Anglików są zdecydowanie pozytywne. Pomimo niedawnej
wypowiedzi ich premiera i generalnemu poirytowaniu nadmiernym namnożeniem się
naszych rodaków na wyspach, tamtejsi mieszkańcy są naprawdę uprzejmi dla takich
szarych ludków-turystów, jak ja. Ilekroć wyciągałam na ulicy mapę, pragnąc
spełnić się w roli wzorowego przewodnika dla pozostałych uczestników wycieczki,
od razu na horyzoncie pojawiał się jakiś wielkoduszny Brytyjczyk i ze swoim
cudnym akcentem (który brzmi jak najpiękniejsza melodia dla moich uszu) od razu
pytał „Are you lost? Can I help?”. Zadziwiona taką postawą zwykle do odpowiedzi
zbierałam się kilka długich sekund, ale w końcu umiałam wydukać z siebie
chociaż krótkie „No, thank you”. Sytuacja powtórzyła się parokrotnie, a każda
kolejna była dla mnie szokiem, jakby była tą pierwszą. Chociaż staram się
wykazywać chociaż minimalnie patriotyczną postawę, to ciężko mi sobie wyobrazić
Polaka, który w ten sam sposób potraktowałby zagubionego turystę. Ok, może
zapytani wskażemy drogę (może nawet odpowiemy piękną, poprawną angielszczyzną),
ale tak sami z siebie? Wątpię.
Sarah Jessica Parker jako koń... |
... i Justyna Steczkowska jako pies - więcej zdjęć KLIK! |
Idąc dalej tym tropem pomyślałam właśnie o tym naszym
nieszczęsnym hejterstwie. Od dwóch lat pojawiam się na Blog Forum Gdańsk i od
dwóch lat jednym z głównych tematów jest właśnie temat hejtu, który zdaje się
wymykać spod czyjejkolwiek kontroli. Każdy z nas korzystając z takich czy innych
portali społecznościowych lub informacyjnych jest świadkiem tego zjawiska:
Polacy uwielbiają czytać o znanych osobach i z namiętnością godną największego
pasjonata komentują te nowinki, zwykle nie oszczędzając ironii, sarkazmu i
potwornej zgryźliwości, często przeplatając to niewybrednymi przekleństwami. Osobiście
rzadko kiedy poświęcam czas komentowaniu takich wpisów, bowiem dużo większą
frajdą jest dla mnie ich czytanie – im zgryźliwsze, tym lepsze. I nie mówię tu
broń Boże o komentarzach składających się tylko z epitetów powszechnie
uważanych za niecenzuralne, chodzi mi raczej o umiejętność konstruowania przez Internautów
wyjątkowo sarkastycznych i uszczypliwych wypowiedzi, które trafiają zwykle w
najczulszy punkt danej ofiary. Tak, bawią mnie te wpisy, nie raz śmieję się do
rozpuku i się z tym nie kryję. Ale czy to tylko nasza, Polska domena? Spotkałam
się już z opiniami, że taka fala internetowej nienawiści (ja raczej wolałabym
nazywać to „falą internetowej złośliwości”) tylko w naszym kraju osiągnęła tak
horrendalne wymiary. Czy taki uprzejmy Brytyjczyk, niosący pomoc zagubionym
turystom czy uśmiechający się do przechodniów, w wolnym czasie przemierza
internetowe witryny dając upust swojej wrodzonej zgryźliwości? Wiem, że memy
nie mają swojego początku w Polsce, ale może faktycznie jest z nami coś nie
tak, że uczepieni jednej osoby publicznej (bo to one zdają się być celem numer
jeden wrednych komentujących) potrafimy zmieszać ją z błotem, ukrzyżować
tysiącem niesamowicie złośliwych wpisów i milionami lajków pod nimi?
Ewa Chodakowska (ps. Chodakońska) - ostatnia ofiara polskich hejterów |
To jest właśnie moja zagwozdka: gdzie kończy się poczucie
humoru, a gdzie zaczyna hejterstwo? Kiedy z anonimowego internauty, który lubi
pośmiać się z zabawnych kwejków, staję się jednym z tych podłych, bezdusznych
hejterów? Pewnie któryś z nich powiedziałby, że ci wszyscy celebryci powinni
mieć do siebie dystans, skoro pojawiają się na co trzeciej okładce i co drugiej
ściance. Że powinni być gotowi na te wszystkie ironiczne wypowiedzi, bo
przecież sami się pchają na piedestały. Ale czy na pewno? Mam wrażenie, że ta
cała nasza narodowa fala złośliwości jest coraz silniej nakręcana przez każdy
kolejny mem i każdy kolejny komentarz na Pudelku. Hejterzy są coraz bardziej
bezczelni i czepiają się coraz to bardziej oddalonych od centrum uwagi osób. I
chociaż dla mnie są źródłem dziennej dawki serotoniny, to jednak zdaję się być
coraz bardziej świadoma tego, ile jadu codziennie przelewane jest do Internetu.
I nawet ja, będąc jedynie niemym świadkiem tego zjawiska, w jakiś sposób
nakręcam tę machinę, chociażby tym głupim kliknięciem „Lubię to!”.
Kasia Tusk i pozostałe szafiarki - ulubiony cel internautów w 2013 roku (szczególnie polecam mem z mózgiem Charlize Mystery) |
Może gdyby każdy z nas ograniczył liczbę tych kliknięć,
wkrótce hejterzy by odpuścili? Może ocaliłoby to chociaż kilku celebrytów,
którzy już teraz są na skraju wyczerpania? Może. I chociaż ta zbawienna misja zdaje
się mieć wyjątkowo szczytny cel, to jednak musi jeszcze trochę poczekać. A
dlaczego? Przecież dziś pierwszy dzień sesji, która jak wiadomo, daje studentom
mnóstwo czasu na hobby, w tym także tworzenie nowych memów. A wszystkim
celebrytom zmęczonym wiecznym wyszydzeniem mogę powiedzieć tylko jedno: „peszek”.