7 marca 2014

Pan na B i lista wierzęw-ów

W imię ojca i syna. Wierzę w ojca i syna. I w matkę, wierzę w ludzi. Owa wiara czyni mnie może naiwną, może głupią, pewnie jedno i drugie, nieistotne, ludzie głupi i naiwni są szczęśliwsi. Przeczy to panującym poglądom, iż istoty ludzkie są bezwględnie złe, nie można im ufać, nie zmieniają się na dobre ot tak. Niech przeczy. Owszem, pełno okropieństw wokół nas, jak nie Trynkiewicz, to Janukowycz, jak nie Janukowycz to Putin. Polityka i niusy z kraju to kwestia niezmiernie mej osobie daleka, ale cudem udało mi się wychwycić te kilka obcych nazwisk. Zapisując je sobie na szybkiego w Notatniku Słów Nieznanych i Bezwartościowych, zaplanowałam się tutaj pochwalić swoją spostrzegawczością i aktywnością społeczno-polityczną. Okoliczności nie sprzyjają wierze w ludzi, jednak ona twardzielka wciąż istnieje, nie zamierza mnie opuścić. Ludzie to pikuś. Wierzę w duchy, wierzę w dobro, wierzę w szczęście, wierzę w moc siemienia lnianego, wierzę w podróże w czasie, wierzę w przyjaźń do grobowej deski, wierzę w przesądy,  wierzę w magię muzyki i sztuki, wierzę w naukę, przede wszystkim. Po przelaniu na papier całej mojej listy wierzęw-ów nie zobaczylibyście już nigdy na własne oczy żadnego drzewa na globie. To idiotyczne, myślicie sobie, szczyt naiwności i niedojrzałości. Jednak wiara w owe, uznajmy przyziemne, kwestie jest wielce istotna, nie wierząc w ludzi, jak mamy uwierzyć w kwestie pozaziemskie, tak bliskie naszej kulturze? Kim jest więc dla nas Pan na B, znacie Go? Czy znajduje się na samej górze listy naszych wierzęw-ów?


Istnienie Pana na B, z całym szacunkiem do osób głęboko wierzących, to zjawisko niezmiernie dziwne. Cudownie jest w niego wierzyć, sama walczę z tym intensywnie, bo wierzyć wierzę- tak sądzę, ale nie zachowuję się jak prawowity katolik zdecydowanie. Obecnie, szczególnie wśród młodych, wszystko się porozmazywało. Codzienność, pogoń za wykształceniem, karierą, kasą utrudnia nam bycie religijnym. Ach, a co dopiero te wspaniałe życiowe urozmaicacze, dobre imprezy, pyszne trunki, interesujący ludzie i mnóstwo innych wynalazków natury, czy cywilizacji. Żyjemy chwilą, łapczywie zasysamy teraźniejszość, szkoda czasu na myśli przyszłościowo-przeszłościowe. Gubimy wiarę, w Pana na B, jak i w wiele innych spraw, wypada nam ona z kieszeni, jak drobniaki. Większość nas jest jeszcze w dodatku bezczelna, i uznaje się za osoby wierzące, to ja, palec do budki kto jeszcze, o, ale pełno palców w budce, nie mieszczą się, mnóstwo ich.

 Poza szalonym tempem życia, wirującą codziennością ociekającą konsumpcją, pogonią za wszystkim, byleby gonić, jak pies goniący za swoim tyłkiem, w kółko i bez sensu,wyszukałam kolejne usprawiedliwienie dla nas. Cholerna klasyka, postępować nędznie i wciąż wyszukiwać na to usprawiedliwienia, niech będzie, jestem cholernie klasyczna, klasycznie cholerna. Wyszukaną wymówką jest, pierwszy człon nazwy naszego bloga, ale capnę międzynarodową wersję, Gdańsk University of Technology. Technologia, nauka, kierunki ścisłe, dużo cyferek, dużo projektów, mało filozofii, mało teologii. Jesteśmy, przypuśćmy, mentalnie i emocjonalnie, oho, związani z nauką. Świadomie wybraliśmy tę dziedzinę, uważamy ją za istotną w rozwoju ludzkości, przedkładamy ją często ponad wszelkie wartości duchowe. To co zapisane w cyferkach i szkicach niepodważalne, wyliczone, scałkowane, naprężenia nie przekraczają maksymalnych, zachowana zasada de Saint-Venanta, bez dwóch zdań, udowodnione, pomiary i obliczenia się zgadzają, jest OK, jest WIARYgodnie.


Na-u-ka, zdefiniowana jako „obserwacja, identyfikacja, opis, teoretyczne wytłumaczenie różnych zjawisk”, jest metodą, której używamy, by ogarnąć dziwność wszechświata, jej ewentualne postępy ukazują zasięg logiki i wyobraźni. Wszystko więc wpychamy do worka LOGIKA I ZDROWY ROZSĄDEK. Pana na B nie upchniemy w worku, choćby się skulił maksymalnie,  choćbyśmy porozciągali worek możliwie z największą siłą, nie zmieści się, nie ma bata. Z reguły, jakiś chiński regulamin, zawartość niemieszcząca się do wora, to zmora, coś nie do przyjęcia, coś nie do zaakaceptowania i coś nie do polubienia. Tacy prości jesteśmy, zautomatyzowane schematy myślowe. Otóż, po cholerę  w naszym życiu wszystko mamy mieć poukładane, zaszufladkowane, logiczne i wytłumaczalne.  Aspekty wybiegające poza nasz rozsądek ułatwiają nam żywot, dają nam nadzieję, swoistą satysfakcję, czy potrzebną też pokorę. Z wiarą nam przyjemniej, wierzymy w coś, czego nie umiemy wytłumaczyć, pokładając całą swoją masę wątpliwości, próśb, podziękowań, problemów, niedopowiedzeń. Sterta ludzkich brudów ląduje w gigantycznej skrzyni pod bramą  Pana na B. Pozbycie się i segregacja tych odpadów nadaje czegoś sensopodobnego i wypełnia luki, wygania jałowość. 

                                                   

Słyszałam kiedyś o teorii, że Pana na B wymyślono, by ludzkości żyło się lżej. Wymyślono, nie wymyślono, skoro żyje się lżej, po co analizować, po co się wgłębiać, doszukiwać spisków, typowo polskie, popieprzone. Miliony stąpających po lądzie ma nadzieję, że ktoś nad nami czuwa i nas kontroluje, sprawuje władzę, do tego jest bezwględnie dobry. Może to egoistyczne, jeśli celem jest tylko ułatwienie sobie egzystencji, wspomnę też o powiedzonku- jak trwoga to do Pana na B- mogłabym sobie to na czole wypisać. Czysty egocentryzm, dlatego staram się z tego wyleczyć i próbuję czasem dać też coś od siebie, ot tak, bezinteresownie, a nie tylko brać, łapczywie zagarniać. Wciąż, mimo wszystko, z bólem serca muszę przyznać, iż na mojej przedługiej liścię wierzęw-ów Pan na B nie jest na pierwszej pozycji, smutna sprawa. Dążę do poprzestawiania podpunktów, ale okoliczności nie sprzyjają. Jak z Waszymi listami wierzęw-ów? Oby nie nie były w takim opłakanym stanie, cholernie długie i z niepoprawną kolejnością. Panie na B, wymyślony, nie wymyślony, fajnie, że jesteś, rozumiem, iż pełno masz roboty, ale pomógłbyś nam może z tą kolejnością w wolnym czasie. Mój lokator wrócił wczoraj z popiołem na głowie, też chcę kiedyś taki popiół.